środa, 19 października 2016

Ksiądz Jerzy i kawełek wolnej Polski.

   Po powstaniu Solidarności ksiądz Jerzy stał się jej duchowym przywódcą. Nawiązywał liczne kontakty z opozycjonistami. W jego mieszkaniu spotykali się ludzie z różnych środowisk: robotnicy, inteligencja i artyści. Po wprowadzeniu stanu wojennego odprawiał w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu mszę za Ojczyznę. Gromadziły one tysiące wiernych, były azylem wolności w sterroryzowanym kraju. Duchowny miał odwagę mówić o systemie, który zniewalał, o prawdziwej godności człowieka. Modlił się o wolność, sprawiedliwość, prawdę, męstwo i nieuleganie przemocy i nienawiści,
   Nie podobało się to władzom. Niepokornym księdzem zajęła się bezpieka. Przez kilka lat był systematycznie nękany i inwigilowany. Podrzucano mu do mieszkania ulotki, a nawet materiały wybuchowe, a później rewizja ujawniała ich znalezienie. Prowadzono kampanie oszczerstw, szykan i pogróżek.
Pomimo tego organizował pomoc dla osób internowanych i ich rodzin, pomagał w akcji sprowadzania z zachodu leków. Wspierał więźniów politycznych, nagrał kilka rozpraw, wnosząc na salę sądową magnetofon schowany pod sutanną. Materiał, który powstał był emitowany w radiu Wola Europa.
W grudniu 1983 roku został aresztowany, wszczęto przeciwko niemu śledztwo, po interwencji episkopatu został zwolniony. W międzyczasie w prasie polskiej i sowieckiej ukazywały się artykuły, które szkalowały osobę księdza. Jerzy Urban pod pseudonimem Jan Rem napisał tekst zatytułowany "Seanse nienawiści".
   13 października 1984 roku miała miejsce pierwsza próba zamordowania księdza Jerzego. Kiedy wracał z Gdańska rzucono kamieniem w przednią szybę jadącego samochodu.
19 października 1984 roku został porwany, a potem bestialsko zabity.
   Na kilka godzin przed śmiercią podczas rozważań różańcowych w Bydgoszczy mówił: "Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszania, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy".
Po nabożeństwie wracał do Warszawy, samochód prowadzony przez Waldemara Chrostowskiego, który był kierowcą i ochroniarzem duchownego, został zatrzymany przez funkcjonariuszy bezpieki, ubranych w mundury drogówki. Esbecy nałożyli kierowcy kajdanki i knebel na usta. Księdza, który nie chciał wejść do samochodu, bili tak długo, aż pozbawili przytomności i wrzucili do bagażnika. Chrostowskiemu udało się w czasie jazdy wyskoczyć z samochodu. Kiedy oprawcy zatrzymali się i otworzyli bagażnik, duchowy próbował uciec. Złapali go i bili  pałą, aż ponownie stracił przytomność. Wtedy zdecydowali się zabić księdza. Przywiązali do jego nóg worek kamieni, usta zakleili plastrem, a następnie wrzucili go do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka.
Wiadomość o porwaniu księdza lotem błyskawicy obiegła całą Polskę. Wierni gromadzili się w kościołach. Pytali jak to możliwe, by mogła stać się krzywda temu, który głosił Słowo Boże i wzywał do przebaczenia.
30 października w dzienniku telewizyjnym poinformowano o wyłowieniu z Wisły pod Włocławkiem ciała księdza Jerzego Popiełuszki. Twarz księdza była tak zmasakrowana, że rodzina nie była w stanie go rozpoznać. Zidentyfikowała go jedynie na podstawie znaków szczególnych. Do nóg kapłana przywiązany był 11 kilogramowy worek z kamieniami.

wtorek, 11 października 2016

Wpuszczeni w kanał.

   Zarówno książka "Popiół i diament" Jerzego Andrzejewskiego jak i film Andrzeja Wajdy były propagandową mistyfikacją, oczerniającą Żołnierzy Wyklętych.
Pierwowzorem Maćka Chełmickiego był Stanisław Kosicki, który ani nie zginął na śmietniku historii, ani nie wpadł w ramiona konającego komunisty.
   Stanisław Kosicki ps. "Czarny", "Bohun" urodził się w 1927 roku, był harcerzem Szarych Szeregów i żołnierzem Kedywu Armii Krajowej.
Dzień 16.01.1945 roku zadecydował o dalszym jego życiu. W tym dniu Armia Czerwona wkraczała do Ostrowca Świętokrzyskiego. Został tam wysłany przez dowództwo na pomoc pewnej napadniętej rodzinie. Doszło do wymiany ognia, w której zginął żołnierz Armii Ludowej i jednocześnie świeżo mianowany wojewoda kielecki. To wydarzenie postawiło na nogi cały aparat bezpieczeństwa na Kielecczyźnie. Kosicki musiał uciekać. Dotarł do Krakowa, gdzie znalazł kryjówkę w klasztorze kapucynów. Jednak osoba, która znała jego miejsce pobytu zdradziła go. Został aresztowany i przewieziony do kieleckiego więzienia, gdzie skazano go na karę śmierci. Na egzekucję oczekiwał wiele tygodni w celi śmierci nie znając jej terminu. W nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 r. oddział partyzancki Antoniego Hedy rozbił kieleckie więzienie i uwolnił kilkuset więźniów, w tym także Stanisława Kosickiego. Wkrótce otrzymał fałszywe dokumenty na nazwisko Jan Szymański i wyjechał na Wybrzeże, gdzie ukończył studia, założył rodzinę i rozpoczął pracę. Dopiero w roku 1954 został zdemaskowany i ponownie aresztowany, ale ponieważ posiadał dokument amnestyjny został zwolniony z aresztu po 12 godzinach. SB rozpoczęło wieloletnie represje polegające na wyrzucaniu go z pracy i nieustannym śledzeniu. Uzyskali nawet wpływ na jego żonę, doprowadzając do rozwodu, rozbicia rodziny i utraty kontaktu z dziećmi. Dopiero w wieku 66 lat doczekał się unieważnienia wyroku.
Do pokazania prawdy o tych wydarzeniach przyczynił się Krzysztof Kąkolewski swoją książką "Diament odnaleziony w popiele".
   Mamy wiele pięknych kart w naszej historii, tymczasem Andrzej Wajda utrwalał obraz Polaków jako szalonych bojowników, rzucających się z szablami na czołgi, tonących w ściekach i trafiających na śmietnik historii.